Betonoza, słowo klucz stało się modne, jako uniwersalne określenie urządzania przestrzeni publicznych w miastach ale i w wioskach zgodnie z koncepcją, że o powadze miejscowości świadczy wielkość odkrytej, pozbawionej zieleni, wyłożonej granitem czy jakąś kostką powierzchni.
Często takie place, przeznaczone przez samorządy na różne wiece, spotkania z mieszkańcami, koncerty czy okazjonalne targi urządzane są w miejscu pokrytym bujną zielenią skweru, gdzie wcześniej ludzie korzystali z wypoczynku.
Działania takie, zwane „rewitalizacją” ( piszę w cudzysłowie, bo przecież znaczenie tego słowa to przywrócenie do życia!) często oparte o widoki z przedwojennych pocztówek, kiedy dzisiaj dojrzałe drzewa były ledwie posadzone. Projektanci tych „rewitalizacji” nie wysilając się zbytnio jakby zżynali jeden od drugiego, bo place są mniej więcej takie same, łącznie z taką samą temperaturą osiąganą w lipcowym słońcu, często powyżej 50 stC.
Betonoza obejmuje również „rewitalizacje” alei miejskich, gdzie wycinane są stare, piękne drzewa a w ich miejsce sadzone rachityczne kolorowe klony czy jakieś inne okropieństwa. Wszystko to pieczołowicie zaprojektowane, podpisane, zaakceptowane przez cały tabun urzędników, ludzi oderwanych najwyraźniej od rzeczywistości, która ledwie dyszy w pełnym słońcu „zrewitalizowanych” placów i ulic.
Często na pokrytej piękną mozaiką betonową (czy z innego materiału) nawierzchni, architekci projektują wymyślne donice z drzewkami. Jest to typowy greenwasching, czyli mówiąc po naszemu zamydlanie oczu ludziom pragnącym naturalnej zieleni w przestrzeni publicznej.
Może nie każdy zdaje sobie sprawę jak cenne są drzewa w mieście, ile korzyści, także wymierzanych w złotówkach, każde z nich generuje. Nie chodzi tu tylko o cień i wytchnienie dla umęczonych upałem mieszkańców. Drzewa pochłaniają zanieczyszczenia z powietrza, produkują tlen, wchłaniając CO2, przyczyniają się do retencji wody opadowej, zacieniają nawierzchnie asfaltowe, przedłużając ich okres eksploatacji o lata. Wszystko to zostało policzone przez naukowców amerykańskich, sprawdzone i potwierdzone przez naukowców na całym świecie. Piszę o tym na stronie „Drzewo obywatelskie”. Sadzenie młodych drzewek to inwestycja, która (jeśli rośliny przetrwają) zacznie działać dopiero za kilkadziesiąt lat, bo te wszystkie procesy, o których wspomniałem wcześniej są generowane przez drzewa dorosłe.
Dla tego powinniśmy stale sprzeciwiać się wycince drzew dojrzałych, powinniśmy domagać się ich pielęgnacji, zapewnienia im jak najlepszych warunków wegetacji, mowa tu nie tylko o pielęgnacji koron ale o zabezpieczeniu wolnej przestrzeni wokół pnia i nad korzeniami.
Przykładem takiej troski jest decyzja samorządu Duszników Zdroju, gdzie usunięto świeżo położoną kostkę w Alei Chopina, ponieważ utrudniała docieranie wody do korzeni rosnących tam drzew, skutek był taki, że drzewa zaczynały zamierać. Decyzja o odsłonięciu gruntu dała już po roku rezultat w postaci przyrostu koron. Niestety, taka postawa samorządu to rzecz w naszym kraju bardzo rzadka. Najczęściej wymogi konserwatorów wymuszające zadbanie o drzewa na inwestorach, jakim są samorządy, traktowane jest jako poważne utrudnienie robót.
Także w dużych, nowoczesnych miastach, jak Warszawa, samorządy zaczynają myśleć w sposób współczesny, stawiając projektantom wymagania w zakresie zieleni miejskiej, w tym zabezpieczenie drzewom jak najlepszych warunków bytowania. Tak wygląda projekt ul. Chmielnej w Warszawie , tym razem jest to próba rewitalizacji, bez cudzysłowia.
Coraz częściej mieszkańcy wraz z samorządowcami „odbetonowują” miejskie przestrzenia wprowadzając wokół miejsca swojego zamieszkania żywą zieleń, jako element znacząco podnoszący komfort życia w konkretnym miejscu. Tak jest np. w Poznaniu.
Wielkie metropolie europejskie zaczynają potężny program zazieleniania centrów miast, jest to sposób na likwidację cieplnych wysp, miejsc o gęstej zabudowie, gdzie nagrzany beton nie pozwala na obniżenie temperatury nawet wieczorami, oddając nagromadzone ciepło do atmosfery. Czas najwyższy wymóc takie regulacje prawne, by możliwe było nasadzanie drzew i krzewów także w zabytkowych częściach miast, podobnie jak to się robi np w Amsterdamie.
Ocieplenie klimatu jest faktem, tak jak faktem jest, że jedynymi sprzymierzeńcami człowieka w przetrwaniu w wysokich temperaturach jest zieleń, wysokie drzewa i krzewy oraz bujne, wysoko koszone trawniki a nie coś takiego jak na poniższej fotografii, która przedstawia nagrodzony projekt urządzenia przestrzeni miejskiej we Wrocławiu. Nagrodzony! Architekci, idźcie do tej „przestrzeni miejskiej” ze swoimi dziećmi w lipcowe, słoneczne popołudnie…
Z.\Zdjęcia Internet