Czy warto renaturyzować rzeki

Odra

Od dawna mówi się (w środowiskach naukowych i przyrodniczych) o korzyściach, jakie płyną z rzek naturalnie płynących. Od niedawna zaś mówi się o kłopotach i stratach jakie wynikają z uregulowania rzek. Naukowcy doskonale wiedzą co tracimy przez ingerencję w naturę, jednak zwykle ich głos jest niezauważalny, przykryty pokrzykiwaniem różnych lobbystów a to transportu wodnego a to rolników a to przemysłowców potrzebujących czystej wody do produkcji czy chłodzenia i kanału zrzutowego do zużytej wody.

Jakoś tak się utarło przekonanie, że rzeka da radę, sama sobie poradzi z bezwzględnym wykorzystywaniem jej zasobów. Jak się okazało na przykładzie Odry, owszem poradzi sobie ale do czasu. Przychodzi punkt krytyczny, kiedy działania człowieka wobec rzeki stają się dla niej zabójcze.

O tym jakie są pomysły na poradzenie sobie z tym problemem, jak poradzili sobie inni i co z tego wynikło pisze Małgorzata Piszczek. Jej tekst przytaczam w całości.

„Odradzanie rzek.

Wielu z nas ma pomysł na Odrę, czytam to i widzę, jak naginamy rzeczywistość do spójności z naszym obrazem świata. Betoniarze chcą betonować, wędkarze zarybiać, przyrodnicy renaturyzować, katastrofiści ogłaszają koniec świata.
Wygląda na to, że Odra wciąż jest czymś, z czego chcemy czerpać korzyści, osobiste lub monetyzowane. Tak było i tak będzie, jeżeli czegoś nie zmienimy, to tego właśnie.
Czytam o rzece Skjern (Skjern Å), o wielkim projekcie jej renaturyzacji. W latach 80. XX wieku zdecydowano o przywróceniu uregulowanej do postaci kanału największej duńskiej rzece jej delty z mokradłami, meandrami, rozlewiskami i podmokłymi łąkami.
Tak, ale co było przedtem? Jakimi słowami przyrodnicy (a może nie tylko przyrodnicy?) przekonali duński rząd do wrzucenia w mokradła 38 mln euro?

Wróćmy do lat 60. XX wieku. Zapotrzebowanie na grunty orne w małej Danii, wysokie światowe ceny zboża, działania rolniczego lobby i przychylność rządu zdecydowały o odwodnieniu 4000 ha nadrzecznych łąk i pastwisk i zamienieniu ich w pola. Regulacja rzeki miała poprawić ochronę przeciwpowodziową nadrzecznych miejscowości.

Przez około 10 lat rolnicy (za inwestycją było ok. 2/3 z nich) byli zadowoleni z wysokich plonów pszenicy, a rząd z wysokich kwot uzyskiwanych z podatków od jej sprzedaży. Jednak wkrótce zaczęto zauważać niekorzystne skutki prostowania rzeki:

• Zwiększenie liczby powodzi w dolnym odcinku rzeki na skutek szybkiego i masowego spływu wody wezbraniowej.

• Degradację ziem ornych spowodowaną przerwaniem łańcucha „łąki żywią pola” i osiadaniem gruntu spowodowanym utlenianiem materii organicznej (torfu) po jej wyschnięciu (w niektórych miejscach gleba “wypaliła się” i osiadła nawet o metr!)

• Nieskuteczność urządzeń melioracyjnych na skutek obniżenia poziomu gleby

• Zanieczyszczenie delty Skjern i fiordu Ringkøbing, do którego wpada, biogenami (azotem i fosforem z nawozów), żelazem z ilastego podłoża i namułami.

• Spadek liczebności ryb, ich śmierci spowodowane zatruciem lub cofką słonej wody z fiordu do skanalizowanej rzeki.

• Ustąpienie łososi ze Skjern na skutek barier migracji (progów na rzece).

• Zanik cennych przyrodniczo siedlisk i związanych z nimi zwierząt, zwłaszcza ptaków.


Może być zdjęciem przedstawiającym mapa i tekst „1800 Her star du Lonborggard 0km”Może być zdjęciem przedstawiającym mapa i tekst „1968 Pumpe- station Nord Her stảr du Fortegroften Lonborggard 0km 1km”


Brzmi jak katastrofa ekologiczna? Tak. A przy okazji finansowa – pszenica na skale macierzystej już nie bardzo, ryb mało, ciągle trzeba naprawiać jakieś wały, zasilać przepomownie, obniżać zastawki i płacić odszkodowania powodzianom i rybakom.

Być może przyrodnicy używali języka korzyści, a może to pragmatyczni decydenci bez ich pomocy zdecydowali o „konieczności przeprowadzenia prac naprawczych, mających na celu odtworzenie procesu samooczyszczania rzeki i przywrócenie jej do stanu sprzed skanalizowania. Projekt objął obszar 22 km kw . Uwzględniał likwidację zabudowy hydrotechnicznej oraz przywrócenie meandrującego charakteru rzeki, dzięki czemu ciek główny miał zyskać dodatkowe 7 km. Prace renaturyzacyjne miały na celu poprawę zdolności zlewni retencjonowania związków azotu i fosforu w celu ograniczenia ich odpływu ze zlewni. Założono odtworzenie cennych terenów podmokłych i siedlisk ptaków wędrownych. Projekt miał wspierać rybołówstwo oraz stymulować rozwój turystyki i rekreacji na terenach objętych renaturyzacją […] Prace renaturyzacyjne zostały rozpoczęte w 1999 roku i trwały do 2003 roku. Głównym osiągnięciem była zmiana rolniczego charakteru doliny na zróżnicowany krajobraz bliski naturze.” (P. Chylarecki, ).

 

Może być zdjęciem przedstawiającym zbiornik wodny, przyroda, drzewo i trawa

Dużo czasu (ok. 12 lat) i pieniędzy (ponad 12,5 mln euro) pochłonął wykup i zamiana gruntów. „Farmerzy dostali w zamian za swoje grunty tereny zlokalizowane poza doliną rzeki, które często posiadały lepsze walory użytkowe. Właściciele, którzy postanowili zatrzymać swoje użytki w dolinie rzeki, rezygnowali z rolniczego ich wykorzystywania w zamian za otrzymanie rekompensat od państwa.” (P. Chylarecki).

W latach 1987 – 2002 częściowo odtworzono bieg rzeki, zasypano rowy, zrekultywowano 2200 z odwodnionych 4000 ha. Dolina rzeki zmieniła się w łąki z szybką sukcesją roślin. Również rzeka została szybko skolonizowana przez rośliny i bezkręgowce z jej górnego biegu rzeki. Łososie powróciły na tarliska. Łąki Skjern (Skjern Enge) stały się znów jednym z najważniejszych w Europie Północnej miejsc odpoczynku dla migrujących ptaków wodnobłotnych, a dolina rzeki wraz z torfowiskami, łąkami i wrzosowiskami w interesujący obszar przyrodniczy i miejsce na turystycznej mapie Danii.

Spędziłam w dolinie Skjern kilka dni 10 lat po zakończeniu jej renaturyzacji i już wtedy pytałam siebie – kiedy my?

No, kiedy? Czas na Odrę. Czas na Ślęzę i każdą ważną dla was rzekę. To są korzyści, duchowe i wymierne. To jeszcze nie jest koniec świata.”

Tekst i zdjęcia Małgorzata Piszczek

Jak widać można, tylko potrzebna jest wola polityczna rządu a co za tym idzie ludzie w rządzie, którzy nie przedkładają obaw o poparcie grup interesów nad rację stanu, a taką niewątpliwie jest -czas najwyższy to dostrzec (!) – dbałość o jak najlepsze środowisko życia dla swoich obywateli. To jest priorytet nad priorytetami, nie ciągły wzrost, nie nabijanie kabzy wąskiej grupie „biznesmenów” kosztem środowiska a dbałość by to środowisko było w jak najlepszym stanie. To się przekłada na dobre samopoczucie obywateli, zdrowe i szczęśliwe społeczeństwo, drugi samochód, czy nowy telefon to jest wtórna sprawa…
Z.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.